Leniwe kluseczki robiłam zawsze z białego sera, dodatek ziemniaków wydawał mi sie herezją. No i zawsze na słodko, posypane cukrem albo masełkiem.
A dziś wszystko na odwrót...
Dodałam ziemniaczki, polałam zrumienioną cebulką... pycha. Takie "leniwe kopytka"?
No i jeszcze jedno- lubię, kiedy te kluseczki nie są twarde, muszą takie delikatne i mięciutkie, dlatego dodaję mało mąki. Ale wiem, że tyle przepisów ile kucharzących, nawet ja sama robię je różnie w zależności od nastroju.
A no i niewątpliwie to bardzo nostalgiczne danie... kto nie pamięta barów mlecznych albo maminych leniwych?
porcja dla 3 osób ( niezbyt głodnych)
250 g sera białego
250 g ugotowanych ziemniaczków
1 jajko
mąki tylko tyle aby dało się zagnieść luźne ciasto, nie klejące sie do rąk
1 cebulka
sól, pieprz
Cebulkę podsmażamy na oliwie z oliwek. Odstawiamy do ostygnięcia.
Ser i ziemniaki przeciskamy przez praskę ( mam taką do puree ziemniaczanego), dodajemy jajo, cebulkę, mieszamy i przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Dodajemy stopniowo mąkę i zagniatamy delikatne i miękkie ciasto. Z ciasta formujemy wałeczek, odrobinę go spłaszczamy i kroimy na małe kawałeczki. Wrzucamy partiami na osoloną wrzącą wodę i wyjmujemy gdy wypłyną na wierzch. To cała robota, a tyle smaku... Polecam kluseczki odsmażyć na patelni na brązowo- będą wtedy takie jakie lubię najbardziej chrupiące na zewnątrz a miękkie i delikatne w środku.
Podajemy ze zrumienioną celulką.