Pamiętam jak moja Mama robiła galaretkę prawdziwą z nóżek wieprzowych. Kiedy byłam dzieckiem najbardziej lubiłam proces przygotowywania, wtedy zawsze dostawałam do ogryzienia kości. Tak, wstyd się przyznać, ale do tej pory ogryzanie kostek to moje hobby. Jednak takich jak nóżkowe już nie ma. Mama zawsze zostawiała na nich dużo mięsa bo wiedziała, że wolę je w takiej formie niż w galaretce.
Nie robię galaretki wieprzowej tylko kurczakową i zawsze wspominam smaki z dzieciństwa...
ok 6 podudzi z kurczaka
włoszczyzna
żelatyna
puszka groszku
jajka na twardo ( wg uznania )
natka pietruszki
sok z cytryny
Gotujemy na włoszczyżnie z dodatkiem mięsa esencjonalny rosół, ja doprawiam go jeszcze pieprzem, odrobiną sosu sojowego, czasem wrzucam na troche mały listek laurowy albo jedno ziele angielskie. Gotowy rosół przelewam przez sitko, na którym zostają mi mięso i warzywa, które zaraz wykorzystam. Mięso oddzielam od kości ( nie jestem zbyt dokładna, ale to już wyjaśniłam) Marchewkę kroję w talarki. Przygotowuję żelatynę wg przepisu na opakowaniu, przeważnie trzeba ją namoczyć w zimnej wodzie a potem zagotować w rosole. Ja dodaję mniej żelatyny bo wolę "luźne nóżki", ale to kwestia gustu ( u mnie opakowanie 50 g żelatyny starcza na 4 litry rosołu. No i teraz pole do popisu dla kreatywnych: do małych miseczek wkładam po odrobinie groszku, kawałek jajka, natkę pietuszki, marcheweczkę no i oczywiście drobne kawałki kurczaka. Zalewam to rosołem i czekam aż się zsiądzie. W moim domu je się nóżki polane sokiem z cytryny.
ja z galarety zawsze najchętniej wyjadałam.. galaretę, zostawiając mięso
OdpowiedzUsuńa od ogryzania kostek to Tata :-)
A ja myślałam że jestem jakimś potworem, bo u mnie w całej rodzinie tylko mnie do tych kości tak ciągnie. Inni to nawet pieczonych udek nie ogryzą. W rodzinny domu moje jamniki patrzyły na mnie ze zdziwieniem ( bo one tych kości nie dostawały tylko ja...)
OdpowiedzUsuń