Do tego ciasta, które znalazłam na blogu Whiteplate, przekonała mnie herbata Earl Grey, bo to jedyna z czarnych herbat jakie pijam ( rzadko). Daktyle nigdy nie leżą w miom domu na tyle długo,żeby zaplanować ciasto, bo je bardzo lubię- akurat je miałam, więc postanowiłam spróbować.
To była dobra decyzja. To ciasto jest dokładnie w moim guście - mocno aromatyczne, herbaciane, wilgotne, ciężkie , no poprostu jak dotąd jedno z lepszych ciast jakie jadłam. Ciasto z charakterem... Bardziej pasuje mi na drugie śniadanie, niż jako deser, bo nie jest przeraźliwie słodkie. Polecam, według mnie jeszcze lepsze od bananowego.
Ciasto daktylowe z herbatą Earl Grey
140 g daktyli bez pestek, posiekanych
1 łyżeczka sody
180 ml świeżo zaparzonej, mocnej herbaty ( u mnie) Lipton Finest Earl Grey ( w oryginale Earl Grey)
2 jabłka, obrane i starte na tarce
185 g mąki pszennej pelnoziarnistej
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
135 g brązowego cukru trzcinowego (można zastąpic białym, wówczas dajemy ok. 100-110 g* przypisek Liski)
150 g masła, stopionego i ostudzonego
2 łyżeczki aromatu śmietankowego (my mamy bzika na punkcie tego smaku)
4 jajka
Piekarnik nagrzać do 160 st C.
Daktyle, sodę i herbatę umieścić w misce i zostawić na 10 minut. Następnie zmiksować na gładkie puree.
Do drugiej miski włożyć jabłka, mąkę, cukier i proszek, wymieszać. Dodać przestudzone masło, aromat , jajka, masę daktylową i dokładnie wymieszać łyżką (nie miksować!).
Dużą keksówkę ( u mnie o długości 34 cm )posmarować masłem, oprószyć mąką lub tartą bułką.
Ciasto rośnie mniej niż z biała mąką , ale trochę wyrasta więc wypełniamy do 3/4 blaszki.
Wstawic do piekarnika i piec 45-55 minut (moje ciasto piekło się 60 a u Liski 70 minut ). Przed wyjęciem go z piekarnika, należy drewnianym patyczkiem sprawdzić, czy jest upieczone - patyczek wbity w ciasto, po wyjęciu ma być suchy.
Po wyjęciu z piekarnika, ostudzić ciasto w formie.
U mnie tego samego dnia było rewelacyjne, wilgotne , cięzkie, mocno herbaciane, następnego dnia o ile to możliwe jeszcze lepsze...
Smacznego!